Powered By Blogger

wtorek, 4 października 2011

Jak to się zaczęło

2011 to rok dla mnie zupełnie "nowy". "Nowy", bo pomimo szybkimi krokami zbliżającej się 40tki i jako takiego doświadczenia życiowego przyszła w końcu zmiana. Nie, żeby ostatnie kilkadziesiąt lat można było zaliczyć do nudy i stagnacji - wręcz przeciwnie, udało się wykorzystać większość szans ale w tym roku każda ze spraw, za którą się zabierałem, wymagała zupełnie innego podejścia, zwiększonego wysiłku, wyjątkowego nakładu pracy a często też trzymania nerwów na wodzy (to akurat chyba w stopniu największym z całej palety moich życiowych doświadczeń) :). Ale te niespodziewane i częste życiowe szarpaniny doprowadziły mnie do pewnego spostrzeżenia. Otóż  uświadomiłem sobie bardzo fajny mechanizm nadający tempo mojej codzienności: "jak coś się zepsuło to trzeba to naprawić". No tak, może to żadne okrycie bo przecież przez całe lata nie mogłem się utożsamić ze słowami elektrycznych gitar "przewróciło się, niech leży" (i to mimo prób naśladowania głosu Kuby Sienkiewicza pod prysznicem :)) ale teraz to jakieś stało się jasne. Problem z bankiem - naprawiamy, problem ze spłuczką, naprawiamy, problem ze zdrowiem - naprawiamy. I tu doszliśmy to sedna tego blogu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz