Powered By Blogger

środa, 12 października 2011

Dzień 6

Dzień bez żadnych rewelacji tzn. rewelacją jest to, że każdego dnia zmierzamy ku dobremu. Z samego rana musiałem wyjść na spotkanie i tu zauważyłem, że chodzenie o kulach potrafi mieć swoje "korzyści". Nagle jestem w centrum uwagi a wokół mnie pojawia się cały wianuszek dobrych dusz, które pragną mi pomóc:) Wszystkim BARDZO dziękuję: od pana taksówkarza, przez panią kelnerkę, pana kuriera, listonosza, sprzedawcę po moich znajomych. Są też tacy twardziele, na których to nie działa ale z nimi porachuję się na osobności :)

Cieszę się, że mam pracę którą mogę wykonywać w biurze przez pewien czas, chociaż przyznam, że pewno już od wtorku mogłem iść śmiało do firmy z zastrzeżeniem, że będę w większości siedział i regularnie wykładał nogi na krzesło :)

Rzeczywiście chodzę bardziej pewnie, po domu już nawet zupełnie sprawnie (co nie znaczy, że chód jest naturalny ale oceniam to bardziej przez tempo przemieszczania się). Poziom bólu dzisiaj zwiększył się o ułamek więc nadal ( i niech tak zostanie) nie ma o czym mówić. Czasami tylko podczas chodzenia i próbie ułożenie stopy bardzo poprawnie strzyka mnie tępo po lewą i prawą kostką. Zaczynam zauważać, że moje spacery i nowy układ stopy zaczynają pobudzać mięśnie i ścięgna o których istnieniu nie wiedziałem. To dla mnie znak, że zmiany następują i z tego się bardzo ciesze.
Cały czas, zgodnie z zaleceniami chłodzę stopy co dwie godziny i w miarę możliwości siedzę na płasko... szkoda tylko, że laptop grzeje w kolana niemożebnie :)

Pomimo tego, że cały czas mam przeczucie, że Pan doktor mógł zaryzykować włożenie implantu o numer większego, to fantastyczne jest móc po wielu, wielu latach założyć buty bez wkładek ortopedycznych i wiedzieć jak ich wewnętrzna strona nie jest wybrzuszana a dziurki na sznurówki układają się równolegle po obu stronach. No tak, dla większości to normalka a mnie to jakoś strasznie cieszy i myślę, że bardzo by cieszyło każdego, kto czyta to forum, bo to oznacza, że taki stan właśnie chciałby osiągnąć.

Acha... zrobiłem sobie dzisiaj ślad mokrą stopą na kafelkach... super sprawa... ładny wklęsły kształcik jak z obrazka :)

Przy okazji... podczas ostatniej wakacyjnej wyprawy jeszcze sprzed operacji upatrzyłem sobie świetne buty sportowe. Wybierałem i wybierałem, mierzyłem i mierzyłem. W końcu zdecydowałem się kupić rozmiar taki "na styk" czyli w normalnych warunkach za mały. Oczywistym dla mnie było to, że po zabiegu stopa się trochę podniesie a zatem skróci. No tak... dzisiaj była przymiarka... nie wiem jak ta operacja działa, ale jakie były lekko przyciasne, takie są.

W myśl zasady "zepsuło się to trzeba naprawić", super adidaski zostaną sprezentowane ojcu memu rodzonemu, który to stopę ma akurat o tyle mniejszą, że będzie jak ulał, a ja dla siebie już zamówiłem ten rozmiar co to go odrzuciłem w pierwszym podejściu jako docelowo za duży. Ech... w sumie fajne takie rozterki :)

Miałem jeszcze nadzieję, że po wytworzeniu łuku i wyprostowaniu sylwetki urosnę jakiś marny centymetr... i cały czas nadzieję mam, bo od zabiegu nie było szans się zmierzyć. Może chociaż na taki bonusik będę mógł liczyć :)

ciekawe... jak się zabierałem do pisania to miałem poczucie, że w sumie nie mam dzisiaj o czym pisać. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz