Powered By Blogger

piątek, 7 października 2011

Dzień 1



Pobudka około 8 w pełnym komforcie. Czyli od zabiegu minęły 24 godziny. Oczywiście czuję lekki ucisk, swędzenie w okolicach rany ale nic poza tym. Zanim zrobię pierwsze kroki razem z moimi towarzyszkami kulami, krótka rozgrzewka jeszcze w łóżku. Nie, żeby tam jakieś ćwiczenia ambitne od razu ale w sumie zataczanie kręgów stopami żeby i one się przebudziły :) Mam wrażenie, że ból podczas chodzenia trochę mocniejszy niż wczoraj. Około 3 w skali 1 do 10. Dalej za mało, żeby sięgnąć po tabletki. Magda jednak zauważa, że chodzę lżej niż wczoraj. Rzeczywiście w głowie pozostaje ostrożność, ale w sumie bez wielkich wyrzeczeń robię poranną toaletę, śniadanie, parzę herbatę, ścielę łóżko (ale oczywiście to wszystko w tempie 10 krotnie wolniejszym niż normalnie) i trochę krzątam się po mieszkaniu. W sumie jak się zorientowałem to pochodziłem całkiem sporo.
Rozsądek podpowiada, że nie ma co szarżować. Siadam karnie na kanapie otoczony tym wszystkim co zostało od wczoraj i zabijam czas nadganiając sprawy nietknięte przez miesiące z braku czasu i pisząc dla Was tego bloga. (jak się okazuje takie sytuacje mają też zbawienny wpływ na poprawę balansu pomiędzy pracą i odpoczynkiem).
Jest 16:13. Cały czas wszystko w porządku, co 1 lub co 2 godziny "spacer po mieszkaniu i ogarnięcie mojego obecnego królestwa. Na dworze leje więc nawet nie ma pokus, żeby uciekać z domu.
Póki co mój optymizm co do rekonwalescencji nie zostaje podważony i oby tak dalej.

Aaaa... zapomniałem powiedzieć, że na moje mieszkaniowe spacery za każdym razem wychodzę odziany w sportowe buty. Tak zalecił Pan doktor i rzeczywiście działa. Buty związane tak, żeby nie cisnęły stabilizują stopę wystarczająco, żeby chodzenie przychodziło w miarę bezproblemowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz