Powered By Blogger

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Sylwester!

Moje piaskowe zmagania sprzed dwóch tygodni nastawiły mnie bardziej niż optymistycznie do Sylwestrowych szaleństw, a zapowiadało się bardzo zacnie! 3 miesiące po zabiegu dawały mi poczucie, że parkiet będzie należał do mnie choć miałem jednak świadomość, że to będzie kolejna "nowa aktywność" po zabiegu.
Znajomy zorganizował klub co to zmiało się w nim "dziać", otrzymaliśmy piękne zaproszenia, których koszt chyba przekraczał cenę wejściówki i podporządkowani idei "black tie" wbiliśmy się w galowe stoje i ruszyliśmy "w tango": ja w lakierkach, Magda w niebotycznie wysokich szpilkach (której widok w zderzeniu z moimi zmaganiami o umiejętność zrobienia czegoś tak oczywistego jak bieg do kipiącego rosołu uświadomił mi jak bardzo świat jest niesprawiedliwy :)).
Ekstrawagancki bal okazał się na tyle ekstrawagancki, że jakoś trudno nam było znaleźć muzykę, za to znaleźliśmy przedstawicieli bohemy warszawskiej, kilku celebrytów i 3 bary wypełnione po brzegi whisky. Wypiliśmy więc i zjedliśmy co nam się należało i dokładnie o północy przemieściliśmy się na stare miasto. Od razu powiem, że kilometrowy spacer po kocich łbach w lakierkach (bo o męce Magdy nie wspomnę) był wyzwaniem na miare biegania po piasku. Trzeba było uważąć ale trud się upłacił. Znaleźliśmy się w mikro lokaliku w bramie. Raptem 4 stoliczki i barmam, który był równocześnie dj'em. Mikro parkiet w mikro lokaliku był nasz do godziny 5 rano! Sylwester zaliczony więc do super udanych imprez zarówno rozrywkowo jak równiez i zdrowotnie.
Mam nadzieję, że i Wy bawiliście się przednio!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz