Powered By Blogger

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

...ale co tam słychać u stóp 3 miesiące - mały wywiad :)

No tak... to już wiecie o wyjeździe i Sylwestrze ale trochę mało o tym, jakie są subiektywne spostrzeżenia o moim nowym nabytku.... dla chronologii wrażenia ze stycznia.
Jestem więc zadowolony! czy jednak jestem zadowolony w 100 procentach? Tego jeszcze nie mogę powiedzieć. A czy będę zadowlony w ogóle? Prawdopodobnie tak. Nie, chyba jednak jestem zadowolony a wczoraj miałem słabszy dzień.. raczej na razie to jestem zadowolony w 80% a na efekt końcowy trzeba poczekać.... no tak, brzmi to trochę chaotycznie ale też takie myśli chodza w mojej głowie. Trochę to jednak ustrukturyzuję.

Sam fakt poddania się zabiegowi uważam za świetny ruch. Pomimo tego, że to w Polsce nowa metoda a sam doktor Świerczyński zbiera dopiero szersze doświadczenia ryzyko wydawało się być niewielkie. Od pierwszego kroku po zabiegu czułem, że moja postawa jest zupełnie inna. Wcześniej platfus powodował skręcenie kolan do środka, co przenosiło się na miednicę i do góry na caly kręgosłup. Teraz stoję po prostu prosto i plecy nie bolą :) Rozkład ciężaru ciała na stopy też przebiega zupełnie inaczej. O ile wcześniej główny ciężar spoczywał na wewnętrznej stronie stopy czyli tak, gdzie tworzył sie platfus, dzisiaj czuję go na pięcie, zewnętrznej krawędzi i palcach (ale jeszcze nie wszędzie). Na efekt końcowy czekam cierpliwie co ma nastąpić po około 8-10 miesiącach. Ja widzę u siebie, że wprowadzając implant, I kość śródstopia została podniesiona (i o to chodziło) ale przez to stopa straciła wypracowne przez lata punkty podparcia i paluch nie przywiera do podłogi tak jak kiedyś. Widzę to u siebie oberwujac miejca, które zbierają najwięcej brudu na skarpetach. Zdecydowanie to jest pięta, potem zewnetrzna krawędź stopy wraz z widoczną guzowatością V kości śródstopia aż do głowy V kości śródstopia (czyli poduszka pod malym palcem). Im bliżej poduszki pod paluchem tym obciążenie mniejsze. To właśnie jest efekt, który finalnie powinniśmy uzyskać. Głowa I kości śródstopia powinna byc jednym z 3 punktów podparcia.
Rozumiem, że stopa do takiego stanu rzeczy musi się teraz powoli przebudować. Zmusiliśmy przecież i układ kostny i mięśni i tkanki do zupełnie innego układu i przenoszenia ciężaru w nowy sposób. Te kilka miesięcy obserwacji pokazały, że rzeczywiście I kość sródstopia nabiera "łuku" i paluch jest coraz mocniej "przytwierdzony" do podłogi. Brud na skarpecie nie kłamie :) ale tez widzę, że sporo pracy przed nami.

Druga kwestia, która co jakiś czas przychodzi mi do głowy to znak zapytania nad wielkością implantu. Mamy styczeń a ja widzę, że pomimo zabiegu mam cały czas zauważalny luz jeśli chodzi i zakres ruchu stopy. Mam na myśli wysokość, na którą mogę jeszcze stopę "podnieść" wymusząc wyższy łuk. I nie o sam łuk mi tutaj chodzi bo wiem, że u niektórych osób nie jest bardzo wykształcony ale o sam zakres ruchu. Wydaje mi się trochę za duży.
Lektura amerykańskich blogów dała mi dwie odpowiedzi. Raz: może się zdarzyć, że implant będzie za mały co okaże się dopiero po kilku miesiącach, zniknięciu obrzęków itd. Tu problem polega na tym, że lekarz nie jest w stanie na stole operacyjnym dobrać w 100% idealnego implantu. Dopiero pełne obciążenie stopy po kilku miesiącach pokazuje wynik pracy i tu pewno kłania się doświadczenie i "otrzaskanie". Dwa: trzeba poczekać nawet do roku, żeby podjąć decyzję czy jest za mały czy nie. Generalnie ważne jest zakończenie procesu przebudowy stopy i wzmacniania mięśni. No więc czekam i póki co nie zawracam sobie tym głowy. Moja decyzja jest generalnie taka, że we wrześniu jeśli nie będzie zadowalającego wyniku to robimy powtórkę :)

Ten, póki co, większy niż się spodziewałem zakres ruchu stopy jest pewno ostatnim już, pewnego rodzaju, dyskomfortem który na szczęście pojawia się rzadko. Poczas chodzenia i ruchu w dosyć naturalny sposób mięśnie utrzymują mi stopę we właściwym układzie ale też trochę się staram. Czasami jednak nie przewidzę pewnej sytuacji i stopa (nazwijmy to wewnętrzna kostka) przełamie siłę mięśnia i stopa "opadnie" trochę niżej powodując lekki i bardzo krótkotrwały ból. To miało miejsce np. podczas spacerów po plaży, kiedy wydawało mi się, że oparcie jest tuż, tuż, a okazało sie, że piach był bardziej sypki i noga wpadła głębiej. To trochę tak jak schodząc schodami wydaje nam się, że mamy jeszcze jeden schodek a tu nagle pojawia się już chodnik. Trochę boli :)

Uffff... to tyle na razie. Niedługo napiszę znowu trochę więcej bo będę się chciał z Wami podzielić wrażeniami z debiutu narciarskiego!

Pozdrawiam wszystkich :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz